wtorek, 10 czerwca 2014

Nowa Notka już wkrótce (:

Hei !
Na początku chciałabym Was przeprosić, że notka nie pojawiła się wcześniej ale pojechałam na festiwal taneczny do Konina i nie miałam dostępu do internetu.
W każdym razie nowa część moze się pojawić jutro lub po jutrze.
Chciałam także podziękować wszystkim którzy czytają tego bloga. Strasznie się cieszę, że to co piszę komuś się podoba. Dziękuję z całego serca !
Czcionkę odrobinę powiększyłam, ale jeśli nadal jest dla Was za mała czy coś nie pasuje itd. piszcie śmiało w komentarzach.
Pozdrawiam 

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 8

W sali rozpościerał się natarczywy dźwięk aparatury do której byłam najprawdopodobniej podpięta.
Pościel już nie pachniała świeżością i kwiatami a ściany były pomalowany na brudny biały kolor.
''I znowu''-westchnęłam
Szpital. To było do przewidzenia. A już miałam taką nadzieję, że zniknę.
Nigdy nie czułam się tak źle jak teraz. Tym razem było po prostu inaczej...czułam się jak ofiara, ofiara losu tak dokładniej. I do tego ten głupi moment, kiedy jest tak źle że zaczynasz płakać. Nienawidzę płakać ale tak już jest...ból w sercu, łzy w oczach.
-Matko boska, Joy !- usłyszałam po chwili i odwróciłam głowę
W drzwiach stał Michael. Jak ja mam mu teraz spojrzeć w oczy? co ja zrobiłam...
Nawet nie zauważyłam kiedy z pod powiek wydostały mi się gorzkie łzy. Nie mogłam nic z siebie wydusić...nic
-Mike, ja nie zawsze taka byłam- przewróciłam głowę na drugi bok- kiedyś śmiałam się ze wszystkiego, cieszyłam się z głupiego deszczu...a jaka jestem teraz? zakładam sztuczny uśmiech na twarz żeby nikt nie widział jak bardzo cierpię. Nie umiem już cieszyć się życiem...-mówiłam coraz bardziej płacząc
Podszedł do mnie powoli, usiadł na szpitalnym łóżku zaraz obok mnie i głaskał delikatnie po włosach.
-dlaczego nic nie mówiłaś?- zapytał łagodnie
-bo nikt nie pytał- spojrzałam głęboko w jego ciemne oczy- po prostu idę na dno jak ten pieprzony Titanic...
-nie mów tak, proszę
-ale kiedy to prawda- usiadłam i spojrzałam na moje ręce które były bardzo mocno zakręcone w bandaż- najszczersza prawda
-przestań tak mówić. Jesteś wspaniałą osobą, nie mów tak o sobie
-nie kłam Mike...- spojrzałam na niego z litością i pokręciłam głową
-Joy...-trzymał moje dłonie w swoich- mówię prawdę, dlaczego miałbym kłamać?
-nie wiem...-westchnęłam
-jeśli źle się czułaś, albo coś mogłaś ze mną porozmawiać zawsze jeśli chciałaś. Nie wiem co się dzieje.
-codziennie jestem smutna...ale staram się tego nie pokazywać..Po co mają wszyscy wiedzieć?- zapytałam
-pamiętaj..jeśli będziesz miała jakiś problem lub coś możesz mi powiedzieć...od tego są przyjaciele- uśmiechną się lekko
-przyjaciele?
-tak..
-na prawdę chcesz żebym była twoją przyjaciółką?- nie dowierzałam
-Joy...jesteś wyjątkowa, nie widzisz tego?
-jestem zwyczajną dziewczyną...nie widzę w sobie  nic wyjątkowego- przyznałam
-dla mnie jesteś wyjątkowa...''nawet nie wiesz jak''- dodał w myślach Michael






czwartek, 15 maja 2014

Fanmade 7

''Pojechałem do studia, będę po południu. Jeśli chcesz może zwiedzić cały dom.    Michael''

Tak brzmiała wiadomość zostawiona na szafce w moim pokoju przez Michaela.
Leniwie spojrzałam na zegarek wskazujący 10 rano.
Może by sobie tak zrobić ''dzień lenia''?- pomyślałam
Po godzinnym wylegiwaniu się w moim cieplutkim łóżeczku, znudziło mi się to i postanowiłam wstać, aby coś zjeść ponieważ mój żołądek dawał już znaki że jest głodny.
Ubrałam się w moją ulubioną czarną sukienkę, a ciemne włosy rozpuściłam.
Przyglądając się sobie w lustrze mogłam stwierdzić, że wyglądam nieźle. Tak...to było dobre określenie. Wciąż nie mogłam zapomnieć jak wyglądałam zaledwie rok temu. Grube uda, duży brzuch, suche i zniszczone włosy i oczy bez jakiegokolwiek blasku...ubrana w byle jakie dżinsy i rozciągnięty kaszmirowy sweter w który ledwo się mieściłam. A teraz? szczupła sylwetka, piękne ciemne oczy podkreślone czarną kredką. Włosy lekko podkręcone i lśniące. Wyglądam zupełnie inaczej...

Wszystkie złe wspomnienia i obrazy przelatywały mi w głowie zupełnie jak urywki jakiegoś filmu. Ciągle nie mogłam się od tego uwolnić.
Szkoła, pośmiewisko wielu ludzi w klasie, ''Patrzcie to ta gruba świnia''- w kółko te głosy krzyczące za tobą.
Wymioty ucieczką od problemów? Starałam się o tym zapomnieć ale nie umiałam. Czułam się źle z tym co wtedy wyprawiałam...W momentach kiedy opychałam się jedzeniem i wymiotowałam, nie byłam sobą, ale kimś innym, kimś zagubionym i samotnym.
Z szuflady wyjęłam moją ukochaną najlepszą przyjaciółkę. Tak. Żyletka. 
To piękne uczucie zanurzyć ostrze w swojej miękkiej skórze, prawda? też tak sądzę.
Weszłam do łazienki umieszczonej w moim pokoju, zamknęłam drzwi i usiadłam pod ścianą.
''Może teraz się uda? no raz, dwa, trzy...Joy jesteś odważna, dasz radę''


                                      ''Nie płakała bo zabrakło jej łez
                                    Nie śmiała się, zgubiła radości sens.
                                    Następnego dnia znaleziono ją w łazience,
                                      w plamie krwi, z żyletką w ręce''
 




wtorek, 29 kwietnia 2014

Fanmade 6

-Ale Michael ja nie mogę tu zostać...przepraszam ale na prawdę nie mogę- zmieszałam się
-Joy ale dlaczego? to tylko na kilka dni...no proszę- zrobił minę małego pieska
Mike od kilku minut próbował przekonać mnie abym została u niego na jakiś czas. Ale na jakiej podstawie miałam się zgadzać? to zupełnie mi obcy człowiek. Nie wiem o nim nic, nie wiem co się kryje pod tą jego czupryną. Poza tym kim ja jestem żeby u niego mieszkać? do tego jak mu zapłacę za to wszystko? wykluczone.
-Posłuchaj...nie wiem o tobie absolutnie nic...nie znam cię. Nie mogę tu zostać- spojrzałam mu w oczy które teraz były przepełnione smutkiem mieszanym z nadzieją
-Proszę...chociaż na tydzień, co z tego że mnie nie znasz? chyba nie pomyślałaś, że ci coś zrobię?- zapytał
-Wieesz...wielu jest ludzi który udają takich miłych, dobrych, przyjmują do domu...a skąd mam mieć pewność, że mnie którejś nocy nie zamordujesz?- założyłam ręce na piersi a on zachichotał
-Czy ja wyglądam na seryjnego mordercę?- uśmiechnął sie
-No...niby nie...ale...
-Joy przecież nigdy w życiu bym cię nie skrzywdził...ani nie zabił! zostań chociaż na ten tydzień..proszę- padł na kolana i złożył ręce jak do modlitwy
-Michael wstań, nie rób scen- zaśmiałam się
-Zgadasz się?- zapytał uśmiechnięty
-W sumie...nie zaszkodzi mi zostać...ale!
-ale...?
-Ale masz trzymać rączki przy sobie- poczochrałam jego czarne loczki
-jasne jasne. Ej ! popsułaś moją piękną fryzurę- udał oburzenie
-ojej, może jeszcze więcej lakieru ci potrzeba- wystawiłam mu język
-oczywiście- zachichotał uroczo
-jestem głooodna. Umiesz gotować?- zapytałam
-hm...umiem zrobić herbatę- wyszczerzysz swoje białe ząbki
-wow ! masz się czym chwalić.- odpowiedziałam
-a co? jesteś głodna?
-tak jakby
Poszliśmy do ogromnej kuchni, ja zasiadłam na krześle przy stole a Michael zaczął grzebać po szafkach w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. W końcu postanowiliśmy pójść na całość i spróbować zrobić pizze.
-Dawaj Jackson! dasz radę!- krzyczałam kiedy Mike próbował zakręcić ciasto na palcu jak to robią kucharze
-tak! udało s...- zanim skończył ciasto wylądowało na jego głowie
-hahahaha wiedziałam, że tak będzie- nie mogłam się opanować i śmiałam się jak głupia
-jestem ciekaw czy tobie by się udało mądralo!- zachichotał i oczyścił swoją czuprynę
-jasne, że tak ! wątpisz w moje możliwości?-zanim się obejrzałam dostałam mąką prosto w twarz
-pasuje ci- Michael śmiał się do łez
-ha ha ha bardzo śmieszne- oddałam mu
Tak rozpoczęła się wojna którą oczywiście wygrałam. Było bardzo wesoło, nigdy w życiu sie tak wspaniale nie bawiłam. Może jednak to dobry pomysł żeby zostać.






poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Fanmade 5

Promienie słońca raz po raz muskały moją bladą twarz. Potarłam oczy i jak zawsze z rana nie kontaktowałam.
Uniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju. Był bardzo ładny. Ściany pomalowane na kremowy kolor a pościel niesamowicie biała niczym śnieg. Od razu poznałam w jakim miejscu się znajduję. Tylko jak ja się tu znalazłam?
Z ciekawości, wyszłam na duży balkon z widokiem na cały Neverland. Tu jest tak pięknie...w najlepszych snach nie marzyłam żeby się tu kiedyś znaleźć. A jednak jestem tutaj. Wychyliłam się lekko zza barierki, gdy drzwi się otworzyły a stał w nich pan domu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a kiedy jego wzrok mnie wychwycił rzucił się w moją stronę.
-Joy ! co ty robisz?!- w szybkim tempie odciągnął mnie od barierki i mocno przytulił do siebie
-chciałam sprawdzić jaka pogoda...a co myślałeś?- podniosłam zarumienioną twarz
-no...że...a nie ważne- zarumienił się i mnie puścił- przepraszam...
-myślałeś, że skoczę...prawda?- zapytałam obojętnie- nie zaprzeczaj, wiem
-a...jak się czujesz?- zmienił temat
-świetnie- zamrugałam pare razy oczami
- ale tak naprawdę?- zapytał z nadzieją
-tak naprawdę to beznadziejnie- spuściłam wzrok- smutno mi bardzo...tak jest codziennie. Okropnie. Nie wiem co się dzieje, może coś rzeczywiście jest ze mną nie tak? może powinnam umrzeć?
-nawet tak nie mów! mów od raz jeśli coś ci leży na sercu...przy mnie nie musisz udawać szczęśliwej. Możesz się wygadać.- zachęcił mnie- nie powinnaś się ranić...jeszcze całe życie przed tobą
- ale to przerażająco brzmi...- lekko się uśmiechnęłam- zajmuje ci tylko czas. Na pewno masz inne zajęcia niż siedzenie tu nade mną i pocieszanie nie wiadomo po co...to i tak nic nie da.
Michael zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać. Najpierw próbowałam zachować powagę, ale potem już nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.
- nie smuć się- powiedział Mike patrząc mi w oczy
- nie smucę się...przecież się śmieje...- znów byłam poważna
-widzę że jestes smutna, nawet gdy się śmiejesz i uśmiechasz. Widzę to w twoich oczach...- odgarnął moją ciągle nie układającą się grzywkę z czoła
-Michael?
-tak?
-zrobisz coś dla mnie?- zapytałam z nadzieją wyczuwalną w głosie
-co takiego?
-przytul mnie jeszcze raz...potrzebuję tego właśnie teraz- nie czekając na jego odpowiedź wtuliłam się w niego najmocniej jak umiałam




niedziela, 6 kwietnia 2014

Fanmade 4

-chcesz wiedzieć wszystko? na pewno?- zapytałam ze wzrokiem skierowanym w podłogę
-jeśli mogłabyś mi powiedzieć...wiem, że prawie się nie znamy ale...- zaczął
-nie...powiem ci wszystko- przerwałam mu a on pokiwał tylko głową
-kiedy się urodziłam, moja matka oddała mnie do domu dziecka...widocznie nie chciała mieć na razie takiego małego brzdąca na głowie. Jak się pewnie domyślasz dorastałam z innymi dziećmi w sierocińcu. Wszędzie te szare ściany, i codziennie to samo.
Pewnego dnia, miałam już tego dosyć. Uciekłam kiedy miałam 9 lat.
Szwendałam się po ulicach, nie miałam gdzie mieszkać...wtedy pierwszy raz próbowałam popełnić samobójstwo.Dokładnie 20 marca jakaś rodzina znalazła mnie nie przytomną leżącą nad jeziorem...nie mam pojęcia jak się tam znalazłam do dziś. Ta rodzina przygarnęła mnie, poznałam tam właśnie moją przyjaciółkę Alison. Byli bardzo mili, wysłali mnie do szkoły i traktowali jak członka rodziny.
Wszystko się popsuło kiedy Ali zaginęła. Po roku znaleziono jej ciało...okazało się, że została zamordowana. Był to dla mnie wielki cios...moja jedyna przyjaciółka.
 Oczywiście później chodziłam dalej do szkoły, tylko że nie byłam już tą samą osobą. Zaczęłam się ubierać na czarno, zamknęłam się we własnym świecie do którego nikt nie miał dostępu. Byłam przez to wyśmiewana w szkole i w ogóle. Cięłam się coraz częściej, po prostu było mi to potrzebne i nie mogłam już przestać. Było to moją codziennością.
Kiedy moja ''rodzina'' się o tym dowiedziała, wysłali mnie do psychiatryka...czego nigdy, ale to nigdy im nie wybaczę. Zostałam tam do końca a w 15 urodziny uciekłam. No i...tak jestem tutaj.
 Już znasz moją historię...nie jest taka kolorowa jak może myślałeś że będzie, ale to moje życie. - wytarłam ręką kilka łez które potoczyły się po moim policzku
-przepraszam..nie wiedziałem- powiedział skruszony
-nic się nie stało...przynajmniej mogłam się komuś wygadać- na mojej twarzy pokazał się wymuszony uśmiech- zazwyczaj inni ludzie mnie olewają...ale dlaczego?! czy ze mną na serio jest coś nie tak?!- rozpłakałam się
Michael przytulił mnie mocno do siebie, a ja dalej wylewałam łzy jak szalona.
-proszę przestań już płakać...wszystko się ułoży, tylko trzeba w to wierzyć- kołysał mnie delikatnie w ramionach
-nic nie będzie dobrze...już nigdy...przepraszam, że się tak rozryczałam, załzawiłam ci tylko cała koszulę- oderwałam się od niego i spuściłam głowę w dół
-nic się nie stało i przestań już przepraszać...oj chodź tu do mnie- przyciągnął mnie znów do siebie i przytulił- cieszę się, że mi zaufałaś i to wszystko powiedziałaś
Gdyby tylko wiedział, że nie mówiłam całej prawdy...



poniedziałek, 31 marca 2014

Fanmade 3

-Przecież to jeszcze nie wszystko- zachichotał
-jakbym nie wiedziała- powiedziałam ironicznie i powędrowałam wzdłuż ścieżki.
Cały czas szłam z głową w chodniku. Michael nic nie mówił, więc i ja postanowiłam się na razie nie odzywać.
Po 5 minutach znudziło mi się ciągłe patrzenie w dół. Podniosłam głowę i moim oczom ukazały się duże brązowe drzwi, które po chwili otworzyły się przede mną.
-myślałam, że dżentelmeni już wyginęli- nadal miałam kamienną twarz
-no to chyba się myliłaś- spojrzał na mnie
Pokiwałam głową i weszłam do środka tego ogromnego domu.
-Może...chcesz cherbaty, kawy...wody?- zapytał nieśmiało Michael
-jeśli mogę to..wody- wysiliłam się na uśmiech
-tak, jasne- wyszedł z pomieszczenia
Westchnęłam. Nie wiedziałam zupełnie co ze sobą w tej chwili zrobić. Podeszłam do kominka na którym stały przeróżne fotografie. Na jednej był Michael i pewnie jego cała rodzina...wyglądają na tym zdjęciu na szczęśliwych- pomyślałam.
-widzę, że znalazłaś sobie zajęcie- w drzwiach stał Mike oparty o futrynę
-ja...przepraszam...ja tylko...- zaczęłam wytłumaczać tą niezręczną sytuację ale on mi przerwał
-nie masz za co przepraszać, nic się nie stało. Usiądź- wskazał ręką jasną beżową kanapę- usiadłam
Zapadła krótka cisza, którą zdecydowałam się przerwać.
-A więc...po co mnie tu zaprosiłeś? zwykle ludzie nie wpuszczają nieznajomych do domu- zapytałam dziwnie
-Chciałbym cię bliżej poznać...jest w tym coś złego?- zmarszczył brwi
-nie...ale...mnie? co we mnie jest takiego, że chcesz mnie bliżej poznać? to nie realne...ty taka gwiazda..i..i...i co? że, że mnie? pff..- prychnęłam
-bez przesady...jestem normalnym człowiekiem- podparł brodę o rękę
-Jestem Joy Milington, mam 23 lata...moje życie jest głupie, do dupy, pełne bólu i cierpienia...ah...mam wymieniać dalej?- zatrzepotałam złośliwie rzęsami
-jesteś trochę wredna...- poskarżył sie Michael
-masz problem...właściwie to nie wiem dlaczego zgodziłam się to przyjść...powinnam już sobie iść...- wstałam
-ja naprawdę nie wiem co takiego powiedziałem...ale przepraszam jeśli cię czymś uraziłem, proszę...zostań jeszcze..- podniósł swoją czuprynę i spojrzał na mnie tymi czekoladowymi oczami
-nie...to ja przepraszam...już taka jestem...złośliwa, wkurzająca...taka się urodziłam- wzruszyłam ramionami
-a ja myślę, że jesteś zupełnie inna...- stwierdził
-raz jestem taka, raz taka...nic na to nie poradzę. Ludzie mówią, że jestem ''wybuchowa''- zrobiłam cudzysłów w powietrzu
-co ty tu masz?- wskazał na mój prawy nadgarstek który w szybkim tępie został zakryty białym swetrem.
-a nie, nic. Kot mnie zadrapał, nic takiego...naprawdę- tego co się stało teraz nie spodziewałam się...
Michael złapał mnie za okaleczoną rękę i odsłonił liczne rany. Było ich bardzo dużo...zbyt dużo.
-dlaczego?- zapytał
-życie jest za trudne dla kogoś takiego jak ja...- spuściłam wzrok
-wiesz czym ty ryzykujesz?! życiem ! tak cennym dla wszystkich ludzi ! nie możesz tego robić...rujnujesz sobie życie...- w jego oczach bylo widać troskę
-jak to jest, że znasz mnie zaledwie kilka godzin..a będziesz mi mówił co mam robić?! ten świat schodzi na psy...- złożyłam ręce na piersiach



wtorek, 25 marca 2014

Fanmade 2

Podczas drogi w ogóle się nie odzywaliśmy,
Chwilami widziałam jak Michael mi się przyglądał ale potem odwracał wzrok. Dopiero teraz coś sobie uświadomiłam, więc postanowiłam zacząć rozmowe...
-ale nie wziąłeś mnie za psychopatkę, prawda?- zapytałam nieśmiało przygryzając wargę
Po chwili spojrzał na mnie i pokręcił głową
-wcale cię za nią nie wziąłem...powiedziałbym raczej, że jesteś zagubiona, tylko nie wiem dlaczego...- westchnęłam
-cóż...każdy mi to mówi...- uśmiechnęłam się smutno
Chyba nie wiedział co odpowiedzieć, dlatego przez resztę drogi siedzieliśmy już cicho.
Jazda strasznie się dłużyła. Oparłam głowę o szybę samochodu i chyba usnęłam bo nic więcej nie pamietam.
-hej ! Joy...wysiadamy, wstawaj śpiochu!- perlisty śmiech rozbrzmiał się w aucie
-o boże, przepraszam! tak jakoś mi się przysnęło...- ocknęłam się i podrapałam w głowę jak to ja miałam w zwyczaju kiedy się zawsze budziłam.

*perspektywa Michaela*
No to klapa...dlaczego ja nie umiem normalnie rozmawiać z kobietami?! 
Nie mogłem się powstrzymać, żeby na nią nie spojrzeć. Była piękna...i to bardzo. Jej kawowe włosy opadały na jej twarz a grzywka była strasznie rozczochrana co dodawało jej uroku. Do tego te brązowe oczy...
Dopiero po chwili spostrzegłem, że moja towarzyszka śpi sobie w najlepsze. Wyglądała jeszcze piękniej...i tak słodko.
Niestety musiałem ją obudzić gdyż byliśmy już na miejscu.

*wracamy do Joy*
-No nie gadaj, że ty tu mieszkasz?!- otworzyłam buzie ze zdziwienia- no ja wiem, ze ty Jackson jesteś ale kuźwa...taka chałupa?
-ee tam...widziałem większe- tsa...jaki skromniś
-wątpie-stwierdziłam
-no a więc..eghem..zapraszam- ukłonił się lekko
Uśmiechnęłam się i podreptałam przez główną bramę. Nie wyobrażałam sobie, że coś tak pięknego może w ogóle istnieć ! Po lewej stronie ścieżki, rozpościerały się piękne kwiaty które jak na razie jeszcze nie przekwitły. Zaś po prawej stronie stały małe lampki oświetlające drogę. 
A na wprost stał ogromny dom...niczym zamek. 
-jak tu pięknie- zachwycałam się

   

wtorek, 18 marca 2014

Fanmade 1

Mieliście kiedyś tak, że po prostu chciało Wam się zniknąć? zniknąć i już nie wrócić?
Rzucić się pod pociąg albo skoczyć z mostu? 
Moja głowa zawsze była zaprzątana myślami samobójczymi odkąd skończyłam 10 lat.
Nazywam się Joy, opowiem Wam historię mojego życia, które z przeklętego i złego, zmienia się na pełne szczęścia i miłości.

Los Angeles 1986 rok...

Zapłakana biegłam ile sił w nogach, a łzy leciały po moich bladych policzkach. Co chwile potykałam się o innych ludzi patrzących na mnie z niechęcią.
Kiedy byłam już blisko, moje ręce dotknęły zimnego metalu na którym pozostały jeszcze pojedyńcze
krople deszczu. Powoli i ostrożnie przeszłam przez barierkę mostu, aby spaść w otchłań jeziora.
Zdecydowana chciałam już stawiać kolejny krok, kiedy usłyszałam ten głos...głos który zapamiętam na zawsze...
-nie rób tego!- usłyszałam za moimi plecami
-odejdź ! nie warto zaprzątać sobie mną głowy !- krzyczałam
-daj mi rękę...wciągnę cię!- był bardzo spokojny
-stój tam gdzie stoisz...nie ruszaj się ! bo...bo skocze- zawahałam się
-nie skoczysz...- zaprzeczył moim słowom
-co? skąd możesz to wiedzieć? nie znasz mnie!- prychnęłam
-no cóż...już byś to zrobiła...- odwróciłam głowę w jego stronę
-odejdź mówię ! rozpraszasz mnie !- popatrzyłam znów w jezioro
-nie mogę...jestem świadkiem, jeśli to zrobisz będę musiał skoczyć za tobą- zdjął powoli swoją skórzaną kurtkę
-przecież to głupie..zginiesz- stwierdziłam
-podaj mi rękę...nie skacz- spokojnie bez pośpiechu złapał delikatnie moją zimną dłoń
Nie było nawet chwili żeby mu się przyjrzeć dlatego teraz odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy. Ciemne, niczym gorzka czekolada.
-Jestem Michael Jackson- zarumienił się, gdy zobaczył że mu się przyglądam
-Joy Millington- przedstawiłam się
-chodź- jedną ręką objął mnie w pasie aby przedostać na bezpieczną stronę
Moje czarne trampki nie spisały się dobrze, gdyż poślizgnęłam się i gdyby nie Michael na pewno wpadłabym do wody. Zaczęłam piszczeć.
-trzymam cię ! nie bój się !-byłam przerażona
Nie ufałam mu...nie miałam tej pewności, że nie puści mnie.
-posłuchaj...trzymam cię bardzo mocno...nie pozwole ci spaść- spojrzałam na niego z wahaniem
Był bardzo silny, bez problemu przedostałam się na druga stronę barierki. Byłam cała i zdrowa...ale...nie tak to sobie wyobrażałam...
-nie jest ci zimno?- fakt, była jesień i nie było tak ciepło
-nie...wytrzymam- powiedziałam oschle, może aż za bardzo
-przepraszam, że przeszkodziłem ci w zrujnowaniu sobie życia- opuścił głowę w dół
Zrobiło mi się wstyd i strasznie głupio...on mnie uratował, ocalił moje życie a ja mu tak odpowiadam...
-eh...przepraszam...nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś mi pomaga...-lekko się uśmiechnęłam
-nic sie nie stało. Ale nie rozumiem...dlaczego chciałaś to zrobić?- zapytał i podał mi paczkę chusteczek
-na prawdę chcesz wiedzieć?- wytarłam łzy
-jeżeli mogę wiedzieć...ale nie tutaj, nie przeszkadzałoby ci gdybyśmy poszli do mnie?- zapytał
-tsa...nie. Chyba że jesteś zabójcą albo gwałcicielem to jednak jest problem- zaśmiał się
-spokojnie, nie zjem cię- uśmiechnął się




Bohaterowie


Joy Millington/ 23 lata

Michael Jackson/ 27 lat 
Faith Smith/ 23 lata
Ian Somerhalder/28 lat