poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 8

W sali rozpościerał się natarczywy dźwięk aparatury do której byłam najprawdopodobniej podpięta.
Pościel już nie pachniała świeżością i kwiatami a ściany były pomalowany na brudny biały kolor.
''I znowu''-westchnęłam
Szpital. To było do przewidzenia. A już miałam taką nadzieję, że zniknę.
Nigdy nie czułam się tak źle jak teraz. Tym razem było po prostu inaczej...czułam się jak ofiara, ofiara losu tak dokładniej. I do tego ten głupi moment, kiedy jest tak źle że zaczynasz płakać. Nienawidzę płakać ale tak już jest...ból w sercu, łzy w oczach.
-Matko boska, Joy !- usłyszałam po chwili i odwróciłam głowę
W drzwiach stał Michael. Jak ja mam mu teraz spojrzeć w oczy? co ja zrobiłam...
Nawet nie zauważyłam kiedy z pod powiek wydostały mi się gorzkie łzy. Nie mogłam nic z siebie wydusić...nic
-Mike, ja nie zawsze taka byłam- przewróciłam głowę na drugi bok- kiedyś śmiałam się ze wszystkiego, cieszyłam się z głupiego deszczu...a jaka jestem teraz? zakładam sztuczny uśmiech na twarz żeby nikt nie widział jak bardzo cierpię. Nie umiem już cieszyć się życiem...-mówiłam coraz bardziej płacząc
Podszedł do mnie powoli, usiadł na szpitalnym łóżku zaraz obok mnie i głaskał delikatnie po włosach.
-dlaczego nic nie mówiłaś?- zapytał łagodnie
-bo nikt nie pytał- spojrzałam głęboko w jego ciemne oczy- po prostu idę na dno jak ten pieprzony Titanic...
-nie mów tak, proszę
-ale kiedy to prawda- usiadłam i spojrzałam na moje ręce które były bardzo mocno zakręcone w bandaż- najszczersza prawda
-przestań tak mówić. Jesteś wspaniałą osobą, nie mów tak o sobie
-nie kłam Mike...- spojrzałam na niego z litością i pokręciłam głową
-Joy...-trzymał moje dłonie w swoich- mówię prawdę, dlaczego miałbym kłamać?
-nie wiem...-westchnęłam
-jeśli źle się czułaś, albo coś mogłaś ze mną porozmawiać zawsze jeśli chciałaś. Nie wiem co się dzieje.
-codziennie jestem smutna...ale staram się tego nie pokazywać..Po co mają wszyscy wiedzieć?- zapytałam
-pamiętaj..jeśli będziesz miała jakiś problem lub coś możesz mi powiedzieć...od tego są przyjaciele- uśmiechną się lekko
-przyjaciele?
-tak..
-na prawdę chcesz żebym była twoją przyjaciółką?- nie dowierzałam
-Joy...jesteś wyjątkowa, nie widzisz tego?
-jestem zwyczajną dziewczyną...nie widzę w sobie  nic wyjątkowego- przyznałam
-dla mnie jesteś wyjątkowa...''nawet nie wiesz jak''- dodał w myślach Michael






czwartek, 15 maja 2014

Fanmade 7

''Pojechałem do studia, będę po południu. Jeśli chcesz może zwiedzić cały dom.    Michael''

Tak brzmiała wiadomość zostawiona na szafce w moim pokoju przez Michaela.
Leniwie spojrzałam na zegarek wskazujący 10 rano.
Może by sobie tak zrobić ''dzień lenia''?- pomyślałam
Po godzinnym wylegiwaniu się w moim cieplutkim łóżeczku, znudziło mi się to i postanowiłam wstać, aby coś zjeść ponieważ mój żołądek dawał już znaki że jest głodny.
Ubrałam się w moją ulubioną czarną sukienkę, a ciemne włosy rozpuściłam.
Przyglądając się sobie w lustrze mogłam stwierdzić, że wyglądam nieźle. Tak...to było dobre określenie. Wciąż nie mogłam zapomnieć jak wyglądałam zaledwie rok temu. Grube uda, duży brzuch, suche i zniszczone włosy i oczy bez jakiegokolwiek blasku...ubrana w byle jakie dżinsy i rozciągnięty kaszmirowy sweter w który ledwo się mieściłam. A teraz? szczupła sylwetka, piękne ciemne oczy podkreślone czarną kredką. Włosy lekko podkręcone i lśniące. Wyglądam zupełnie inaczej...

Wszystkie złe wspomnienia i obrazy przelatywały mi w głowie zupełnie jak urywki jakiegoś filmu. Ciągle nie mogłam się od tego uwolnić.
Szkoła, pośmiewisko wielu ludzi w klasie, ''Patrzcie to ta gruba świnia''- w kółko te głosy krzyczące za tobą.
Wymioty ucieczką od problemów? Starałam się o tym zapomnieć ale nie umiałam. Czułam się źle z tym co wtedy wyprawiałam...W momentach kiedy opychałam się jedzeniem i wymiotowałam, nie byłam sobą, ale kimś innym, kimś zagubionym i samotnym.
Z szuflady wyjęłam moją ukochaną najlepszą przyjaciółkę. Tak. Żyletka. 
To piękne uczucie zanurzyć ostrze w swojej miękkiej skórze, prawda? też tak sądzę.
Weszłam do łazienki umieszczonej w moim pokoju, zamknęłam drzwi i usiadłam pod ścianą.
''Może teraz się uda? no raz, dwa, trzy...Joy jesteś odważna, dasz radę''


                                      ''Nie płakała bo zabrakło jej łez
                                    Nie śmiała się, zgubiła radości sens.
                                    Następnego dnia znaleziono ją w łazience,
                                      w plamie krwi, z żyletką w ręce''