poniedziałek, 31 marca 2014

Fanmade 3

-Przecież to jeszcze nie wszystko- zachichotał
-jakbym nie wiedziała- powiedziałam ironicznie i powędrowałam wzdłuż ścieżki.
Cały czas szłam z głową w chodniku. Michael nic nie mówił, więc i ja postanowiłam się na razie nie odzywać.
Po 5 minutach znudziło mi się ciągłe patrzenie w dół. Podniosłam głowę i moim oczom ukazały się duże brązowe drzwi, które po chwili otworzyły się przede mną.
-myślałam, że dżentelmeni już wyginęli- nadal miałam kamienną twarz
-no to chyba się myliłaś- spojrzał na mnie
Pokiwałam głową i weszłam do środka tego ogromnego domu.
-Może...chcesz cherbaty, kawy...wody?- zapytał nieśmiało Michael
-jeśli mogę to..wody- wysiliłam się na uśmiech
-tak, jasne- wyszedł z pomieszczenia
Westchnęłam. Nie wiedziałam zupełnie co ze sobą w tej chwili zrobić. Podeszłam do kominka na którym stały przeróżne fotografie. Na jednej był Michael i pewnie jego cała rodzina...wyglądają na tym zdjęciu na szczęśliwych- pomyślałam.
-widzę, że znalazłaś sobie zajęcie- w drzwiach stał Mike oparty o futrynę
-ja...przepraszam...ja tylko...- zaczęłam wytłumaczać tą niezręczną sytuację ale on mi przerwał
-nie masz za co przepraszać, nic się nie stało. Usiądź- wskazał ręką jasną beżową kanapę- usiadłam
Zapadła krótka cisza, którą zdecydowałam się przerwać.
-A więc...po co mnie tu zaprosiłeś? zwykle ludzie nie wpuszczają nieznajomych do domu- zapytałam dziwnie
-Chciałbym cię bliżej poznać...jest w tym coś złego?- zmarszczył brwi
-nie...ale...mnie? co we mnie jest takiego, że chcesz mnie bliżej poznać? to nie realne...ty taka gwiazda..i..i...i co? że, że mnie? pff..- prychnęłam
-bez przesady...jestem normalnym człowiekiem- podparł brodę o rękę
-Jestem Joy Milington, mam 23 lata...moje życie jest głupie, do dupy, pełne bólu i cierpienia...ah...mam wymieniać dalej?- zatrzepotałam złośliwie rzęsami
-jesteś trochę wredna...- poskarżył sie Michael
-masz problem...właściwie to nie wiem dlaczego zgodziłam się to przyjść...powinnam już sobie iść...- wstałam
-ja naprawdę nie wiem co takiego powiedziałem...ale przepraszam jeśli cię czymś uraziłem, proszę...zostań jeszcze..- podniósł swoją czuprynę i spojrzał na mnie tymi czekoladowymi oczami
-nie...to ja przepraszam...już taka jestem...złośliwa, wkurzająca...taka się urodziłam- wzruszyłam ramionami
-a ja myślę, że jesteś zupełnie inna...- stwierdził
-raz jestem taka, raz taka...nic na to nie poradzę. Ludzie mówią, że jestem ''wybuchowa''- zrobiłam cudzysłów w powietrzu
-co ty tu masz?- wskazał na mój prawy nadgarstek który w szybkim tępie został zakryty białym swetrem.
-a nie, nic. Kot mnie zadrapał, nic takiego...naprawdę- tego co się stało teraz nie spodziewałam się...
Michael złapał mnie za okaleczoną rękę i odsłonił liczne rany. Było ich bardzo dużo...zbyt dużo.
-dlaczego?- zapytał
-życie jest za trudne dla kogoś takiego jak ja...- spuściłam wzrok
-wiesz czym ty ryzykujesz?! życiem ! tak cennym dla wszystkich ludzi ! nie możesz tego robić...rujnujesz sobie życie...- w jego oczach bylo widać troskę
-jak to jest, że znasz mnie zaledwie kilka godzin..a będziesz mi mówił co mam robić?! ten świat schodzi na psy...- złożyłam ręce na piersiach



wtorek, 25 marca 2014

Fanmade 2

Podczas drogi w ogóle się nie odzywaliśmy,
Chwilami widziałam jak Michael mi się przyglądał ale potem odwracał wzrok. Dopiero teraz coś sobie uświadomiłam, więc postanowiłam zacząć rozmowe...
-ale nie wziąłeś mnie za psychopatkę, prawda?- zapytałam nieśmiało przygryzając wargę
Po chwili spojrzał na mnie i pokręcił głową
-wcale cię za nią nie wziąłem...powiedziałbym raczej, że jesteś zagubiona, tylko nie wiem dlaczego...- westchnęłam
-cóż...każdy mi to mówi...- uśmiechnęłam się smutno
Chyba nie wiedział co odpowiedzieć, dlatego przez resztę drogi siedzieliśmy już cicho.
Jazda strasznie się dłużyła. Oparłam głowę o szybę samochodu i chyba usnęłam bo nic więcej nie pamietam.
-hej ! Joy...wysiadamy, wstawaj śpiochu!- perlisty śmiech rozbrzmiał się w aucie
-o boże, przepraszam! tak jakoś mi się przysnęło...- ocknęłam się i podrapałam w głowę jak to ja miałam w zwyczaju kiedy się zawsze budziłam.

*perspektywa Michaela*
No to klapa...dlaczego ja nie umiem normalnie rozmawiać z kobietami?! 
Nie mogłem się powstrzymać, żeby na nią nie spojrzeć. Była piękna...i to bardzo. Jej kawowe włosy opadały na jej twarz a grzywka była strasznie rozczochrana co dodawało jej uroku. Do tego te brązowe oczy...
Dopiero po chwili spostrzegłem, że moja towarzyszka śpi sobie w najlepsze. Wyglądała jeszcze piękniej...i tak słodko.
Niestety musiałem ją obudzić gdyż byliśmy już na miejscu.

*wracamy do Joy*
-No nie gadaj, że ty tu mieszkasz?!- otworzyłam buzie ze zdziwienia- no ja wiem, ze ty Jackson jesteś ale kuźwa...taka chałupa?
-ee tam...widziałem większe- tsa...jaki skromniś
-wątpie-stwierdziłam
-no a więc..eghem..zapraszam- ukłonił się lekko
Uśmiechnęłam się i podreptałam przez główną bramę. Nie wyobrażałam sobie, że coś tak pięknego może w ogóle istnieć ! Po lewej stronie ścieżki, rozpościerały się piękne kwiaty które jak na razie jeszcze nie przekwitły. Zaś po prawej stronie stały małe lampki oświetlające drogę. 
A na wprost stał ogromny dom...niczym zamek. 
-jak tu pięknie- zachwycałam się

   

wtorek, 18 marca 2014

Fanmade 1

Mieliście kiedyś tak, że po prostu chciało Wam się zniknąć? zniknąć i już nie wrócić?
Rzucić się pod pociąg albo skoczyć z mostu? 
Moja głowa zawsze była zaprzątana myślami samobójczymi odkąd skończyłam 10 lat.
Nazywam się Joy, opowiem Wam historię mojego życia, które z przeklętego i złego, zmienia się na pełne szczęścia i miłości.

Los Angeles 1986 rok...

Zapłakana biegłam ile sił w nogach, a łzy leciały po moich bladych policzkach. Co chwile potykałam się o innych ludzi patrzących na mnie z niechęcią.
Kiedy byłam już blisko, moje ręce dotknęły zimnego metalu na którym pozostały jeszcze pojedyńcze
krople deszczu. Powoli i ostrożnie przeszłam przez barierkę mostu, aby spaść w otchłań jeziora.
Zdecydowana chciałam już stawiać kolejny krok, kiedy usłyszałam ten głos...głos który zapamiętam na zawsze...
-nie rób tego!- usłyszałam za moimi plecami
-odejdź ! nie warto zaprzątać sobie mną głowy !- krzyczałam
-daj mi rękę...wciągnę cię!- był bardzo spokojny
-stój tam gdzie stoisz...nie ruszaj się ! bo...bo skocze- zawahałam się
-nie skoczysz...- zaprzeczył moim słowom
-co? skąd możesz to wiedzieć? nie znasz mnie!- prychnęłam
-no cóż...już byś to zrobiła...- odwróciłam głowę w jego stronę
-odejdź mówię ! rozpraszasz mnie !- popatrzyłam znów w jezioro
-nie mogę...jestem świadkiem, jeśli to zrobisz będę musiał skoczyć za tobą- zdjął powoli swoją skórzaną kurtkę
-przecież to głupie..zginiesz- stwierdziłam
-podaj mi rękę...nie skacz- spokojnie bez pośpiechu złapał delikatnie moją zimną dłoń
Nie było nawet chwili żeby mu się przyjrzeć dlatego teraz odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy. Ciemne, niczym gorzka czekolada.
-Jestem Michael Jackson- zarumienił się, gdy zobaczył że mu się przyglądam
-Joy Millington- przedstawiłam się
-chodź- jedną ręką objął mnie w pasie aby przedostać na bezpieczną stronę
Moje czarne trampki nie spisały się dobrze, gdyż poślizgnęłam się i gdyby nie Michael na pewno wpadłabym do wody. Zaczęłam piszczeć.
-trzymam cię ! nie bój się !-byłam przerażona
Nie ufałam mu...nie miałam tej pewności, że nie puści mnie.
-posłuchaj...trzymam cię bardzo mocno...nie pozwole ci spaść- spojrzałam na niego z wahaniem
Był bardzo silny, bez problemu przedostałam się na druga stronę barierki. Byłam cała i zdrowa...ale...nie tak to sobie wyobrażałam...
-nie jest ci zimno?- fakt, była jesień i nie było tak ciepło
-nie...wytrzymam- powiedziałam oschle, może aż za bardzo
-przepraszam, że przeszkodziłem ci w zrujnowaniu sobie życia- opuścił głowę w dół
Zrobiło mi się wstyd i strasznie głupio...on mnie uratował, ocalił moje życie a ja mu tak odpowiadam...
-eh...przepraszam...nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś mi pomaga...-lekko się uśmiechnęłam
-nic sie nie stało. Ale nie rozumiem...dlaczego chciałaś to zrobić?- zapytał i podał mi paczkę chusteczek
-na prawdę chcesz wiedzieć?- wytarłam łzy
-jeżeli mogę wiedzieć...ale nie tutaj, nie przeszkadzałoby ci gdybyśmy poszli do mnie?- zapytał
-tsa...nie. Chyba że jesteś zabójcą albo gwałcicielem to jednak jest problem- zaśmiał się
-spokojnie, nie zjem cię- uśmiechnął się




Bohaterowie


Joy Millington/ 23 lata

Michael Jackson/ 27 lat 
Faith Smith/ 23 lata
Ian Somerhalder/28 lat